Zapisz się
do newslettera
Logo migam
Aktualności
Eduardo Graf Lichnowsky z wizytą w Krzyżanowicach

Eduardo Graf Lichnowsky z wizytą w Krzyżanowicach

W czerwcu w naszej gminie przebywał urodzony w Brazylii Eduardo Graf Lichnowsky, potomek dawnych właścicieli krzyżanowickiego pałacu. Przyjechał do Polski i Czech zainteresowany informacjami swojego brata Michela, który gościł w Krzyżanowicach jesienią ub

Z czym kojarzy się nam, Europejczykom Brazylia? Z gorącym karnawałem, słonecznymi plażami, uwielbieniem dla piłki nożnej i wiecznie zielonym lasem w dorzeczu Amazonki. Raj na ziemi. Zupełnie inaczej to miejsce na ziemi postrzegają ci, którzy tam mieszkają.

W czerwcu w naszej gminie przebywał urodzony w Brazylii Eduardo Graf Lichnowsky, potomek dawnych właścicieli krzyżanowickiego pałacu. Przyjechał do Polski i Czech zainteresowany informacjami swojego brata Michela, który gościł w Krzyżanowicach jesienią ubiegłego roku.

 

 

""Edward graf Lichnowsky ma 44 lata, urodził się w Kurytybie, dokąd, już z powojennych Niemiec wyemigrowali jego dziadek i ojciec. Edward ukończył dziennikarstwo na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego w Stanach Zjednoczonych. Mieszka w Buzios nad Oceanem Atlantyckim, prowadzi tam szkołę surfingu. Poza tym jest gospodarzem w nadmorskim pensjonacie. W pracy pomaga mu jego partnerka życiowa, która z zawodu jest analitykiem informatycznym. Razem mają 10-letnią córkę Urszulę. Edward Lichnowski próbował swoich sił jako dziennikarz, przez pewien czas prowadził własną gazetę o surfingu i wszystkich nowościach na ten temat. Właściwie żyje na zupełnym odludziu, ludzie przyjeżdżają tam tylko na lekcje surfingu i odjeżdżają, nie zatrzymując się w pensjonacie, który oddalony jest od tętniącego życiem centrum miasta. Edward czuje się odseparowany od świata i chce to zmienić. Bo takie życie mu nie odpowiada. Ma swoich kolegów, tak jak on filozofów. Spotykają się czasem przy piwie i filozofują. O czym? O życiu i o tym, że coś trzeba zmienić. Jego marzeniem jest nakręcić film i napisać książkę. Ma artystyczną duszę, jak sam mówi. Z wydaniem książki jest jednak problem. Mimo, iż urodzony w Brazylii traktowany jest jak obywatel innej "kategorii". Twierdzi, że to rasizm, każdy rdzenny Brazylijczyk może uzyskać pomoc, ale jego przodkowie pochodzą z Europy. Już w szkole on i jego bracia, młodszy Michel i starszy Robert, byli szykanowani przez swoich kolegów, bo byli "inni". W szkole dowiedział się też, że "graf", to nie imię, ale tytuł szlachecki.
"Za jakie grzechy nasi dziadkowie nas wywieźli między banany i komary pod to słońce?", zastanawia się Edward. Nie wie dlaczego jego dziadek Wilhelm i ojciec Feliks wyjechali z Kurytyby i przenieśli się do Rio de Janeiro. W Kurytybie, na południu Brazylii, jest bardzo liczna emigracja niemiecka. Być może gdyby stamtąd nie "uciekli" ich życie wyglądałoby inaczej, niż w wielkim mieście.
Do Polski przyjechał z ciekawości, nie zawiódł się, tak sobie wszystko wyobrażał. Wywiózł od nas bardzo pozytywne wrażenia. Często podkreślał duże różnice między Polską a Brazylią. Był zaskoczony, że u nas jest tak spokojnie. Kiedy uczestniczył w festynie po koncercie najbardziej dziwiło go to, że dzieci tak swobodnie mogą bawić się bez ciągłego dozoru rodziców. Mimo, że jego córka ma 10 lat, cały czas musi mieć ją "na oku" i trzymać za rękę. Dzieci porywane są dla okupu, a handel dziećmi jest bardzo rozpowszechniony. Do brazylijskich szkół publicznych chodzą dzieci najbiedniejsze, poziom edukacji w tych szkołach jest na bardzo niskim poziomie. Natomiast w szkołach prywatnych poziom jest wysoki, ale trzeba za to dużo płacić. W największe zdumienie wprowadził go kantor w Chałupkach: "Stoi w centrum wsi i nikt nie przyjdzie z pistoletem i nie powie: dawaj pieniądze?" - graf nie może się nadziwić.
Edward graf Lichnowski przyleciał z Brazylii do Pragi i spędził w Polsce i Czechach prawie miesiąc, był wzruszony gościnnością, z jaką się tu spotkał. Uczestniczył w uroczystościach oficjalnych, takich jak koncert poświęcony pamięci Beethovena, poświęcenie skweru Liszta, zaproszony był do szkoły w Borucinie i w Krzyżanowicach, płynął kajakiem po Odrze, był na koncercie w Raciborzu. Zwiedził gminę Krzyżanowice, Racibórz i Łubowice. Przebywał w Haci, Piszczu i Szilerzowicach. Był gościem wojewody morawsko-śląskiego w Ostrawie a także starosty raciborskiego. W Ołomuńcu spotkał się z rodziną Lichnovskich, niespokrewnioną z "naszymi" Lichnowskimi, którzy byli bardzo dumni mogąc gościć prawdziwego arystokratę. O to, aby gość z Brazylii miał miłe wspomnienia, zobaczył jak najwięcej i mógł podzielić się wrażeniami z podróży ze swoimi bliskimi, zadbali głównie wójt Leonard Fulneczek oraz krzyżanowicki kronikarka Justyna Bindacz.

Projekt i wykonanie © Margomedia Sp. z o.o.

Stara wersja serwisu

Portal www.krzyzanowice.pl wykorzystuje pliki cookies, czyli tzw "ciasteczka". W przypadku braku akceptacji korzystania z plików cookies prosimy o opuszczenie strony.
Zamknij